Katarzyna Nowicka: Pamiętasz swój pierwszy kontakt z pornografią?
Michał Bukowski: Jasne. Miałem jakieś 10 lat. Chodziliśmy z kumplami po osiedlu i gdzieś pod krzakiem znaleźliśmy gazetkę ze zdjęciami pornograficznymi. Byliśmy na swój sposób zafascynowani tym, co zobaczyliśmy. Wgapialiśmy się w te kartki. Pamiętam, że były tam m.in. zdjęcia seksu zbiorowego. Bardzo mi to utkwiło w głowie.
Wtedy nie miałem jeszcze w domu internetu. Jak się pojawił, wróciły tamte obrazy z gazetki. Zacząłem wpisywać w wyszukiwarkę różne frazy. No i się zaczęło. Kilka adresów stron podał mi kuzyn. Mówił: "zobacz to sobie, to jest fajne".
I co? Było fajne?
Może to zabrzmi okropnie, ale pornografia wydawała mi się wtedy miejscem dla mnie idealnym.
Idealnym?
Tak mi się wydawało. Byłem dzieckiem niedowartościowanym, które za wszelką cenę chciało akceptacji i poczucia, że panuje nad sytuacją. A w pornografii to ja wybierałem kobietę, którą będę oglądał, to ja decydowałem, co będę oglądał - czy taki rodzaj seksu, czy inny. Byłem panem sytuacji. Nikt mnie nie osądzał, nikt na mnie nie patrzył. Z perspektywy czasu oceniam, że to było też takie swojego rodzaju poszukiwanie miłości. Ale pornografia to nie miłość.
Czyli uciekałeś w pornografię po to, żeby się dowartościować?
Tak było.
A z czego wynikało to niskie poczucie wartości, o którym mówisz?
Kocham moich rodziców i mam teraz z nimi bardzo dobre relacje, w dzieciństwie były one trudne. Zwłaszcza z tatą. Pomimo, że bardzo się starał, zabrakło kilku rzeczy w ważnej relacji ojciec - syn.
Czego ci brakowało?
Tata nie mówił często, że jest ze mnie dumny - jak mieliśmy zrobić cokolwiek wspólnie mówił, żebym to zostawił , że on to zrobi lepiej. Miałem przez to poczucie, że nigdy nie jest wystarczająco dobrze. Każdy dobrze zna tekst : "Mamo dostałem czwórkę! Synu a dlaczego nie piątkę?!"
Teraz jednak jestem z kolei zbyt dużym perfekcjonistą. Chłopaki z zespołu mają ze mną problem, bo uważam, że to ja wszystko zrobię najlepiej. I tylko ja.
Ta moja niska samoocena wynikała też z tego, jak rówieśnicy mnie oceniali. W szkole, na podwórku… Nie akceptowali mnie. I ja siebie nie akceptowałem. Byłem gruby, obcięty na łyso… Idealny obiekt do żartów. Koledzy krzyczeli do mnie: "sie ma tłusty, gdzie twój czwartek!". Gdy patrzyłem w lustro to nie potrafiłem powiedzieć: "w sumie to niezły z ciebie gość, zrobiłeś coś fajnego, zrobiłeś coś dobrze".
Mówię o tym wszystkim nie po to, żeby się nas sobą użalać. Chcę dokładnie pokazać, jak bardzo niska była moja samoocena i jakie to miało przełożenie na moje funkcjonowanie.
Chciałeś imponować rówieśnikom?
Tak. Szukałem poczucia wartości na ulicy. Chciałem podwyższyć swoją ocenę wśród kumpli. Chciałem żeby ktoś z aprobatą poklepał mnie po plecach. Dlatego zacząłem np. brać udział w drobnych kradzieżach w osiedlowych sklepach, popalałem... Pornografia też była takim tematem, o którym można sobie było z kumplami pogadać, zaimponować. Przechwalaliśmy się, kto jaki widział film.
Od wielu kolegów słyszałem, że to jest fajne. Nie było natomiast nikogo, kto by mi powiedział, że to fajne nie jest, i że to co może z mózgu zrobić sieczkę. Uważam, że im większa dostępność, tym większy jest problem. Jako nastolatek oglądałem już pornografię regularnie. Na różnych stronach w internecie. Grałem też w takie gry, w których była pornografia. Było tego coraz więcej. I coraz bardziej brutalne obrazy…
Idąc rano do szkoły miałem już plan co obejrzę wieczorem. Starałem się wszystko organizować tak, aby nikogo nie było w domu. A potem to mi już nawet nie przeszkadzała czyjaś obecność za ścianą. Po prostu musiałem to robić.
Miałeś dziewczynę?
Na dziewczyny patrzyłem jak na rzeczy. Potrafiłem tylko ocenić, że koleżanka np. fajnie kręci tyłkiem, albo, że ma fajny biust. Dla mnie były tylko potencjalnymi obiektami seksualnymi. Unikałem relacji.
Gdy miałem 16 lat wszedłem jednak w związek z dziewczyną. Po roku wydawało mi się, że dałem jej już wszystko co mogłem, a jedyne co jej dawałem to seks. Myślałem, że to jest fundament i że tylko na tym można zbudować szczęście, że tylko seks daje kobiecie frajdę i przyjemność. Tak przecież było w tych filmach, które wciąż oglądałem. Wcale nie było tak, że mimo iż współżyłem z dziewczyną, to w moim życiu nie było już pornografii. Było jej jeszcze więcej. To trwało i trwało. Gdy miałem 19 lat czułem, że jestem u kresu.
Spojrzałem na swoje życie i pomyślałem, że nie mogę już tak dłużej. Bardzo chciałem to zmienić Dokładnie to przemyślałem. Jednak to nie jest takie proste. Wytrzymywałem bez pornografii i do niej wracałem. Po każdym takim powrocie czułem się okropnie. Rzuciłem się w wir zajęć, żeby jak najmniej o tym myśleć. Dla mnie osobiście w procesie zdrowienia bardzo ważna była też sfera duchowa, wiara. Miałem w sobie chęć walki. Teraz mam 23 lata i mimo młodego wieku wiele rzeczy do opowiedzenia. Bo mój bagaż doświadczeń jest ogromny i dzięki temu wiem, że o tym trzeba mówić.
Pomógł Ci też Twój obecny związek?
Poznałem wspaniałą kobietę, której opowiedziałem o swoim życiu. Bez tej prawdy, to nie miałoby sensu. Pobraliśmy się. Bardzo starałem się i nadal staram się, jak najlepiej to wszystko poukładać. Uważam, że pornografia bardzo mocno wpłynęła na moje życie. Trudno było mi odkrywać prawdziwą miłość, prawdziwą relację, zacząć postrzegać współżycie jako rzecz, nad którą trzeba panować, a nie która ma panować nad nami.
Spotykasz się też z dziećmi, młodzieżą, rodzicami opowiadasz swoją historię. To pomaga? Można powiedzieć, że to także swojego rodzaju terapia?
Tak. To jest bardzo ważne.
Jak reagują rodzice na takich spotkaniach? Staje przecież przed nimi człowiek niewiele starszy od ich dzieci...
W większości, to co mówię wywołuje szok. Na zasadzie: Jak to moja córka, czy mój syn może mieć taki problem? Przecież ma takie dobre oceny, pływa, gra na skrzypcach... Rodzice są zaskoczeni, nie wiedzą kompletnie jak sobie z tym poradzić.
Co im mówisz?
Nie owijam w bawełnę, mówię jak było w moim przypadku. Podkreślam, że kluczowe jest żeby zbudować w dziecku to poczucie wartości i uświadomić mu, że w razie jakiegokolwiek problemu może przyjść i porozmawiać. Niestety, widzę, że jest naprawdę mało osób, do których dzieci przychodzą z problemami. Rodzice są zabiegani, gonią za pieniądzem…Nie dostrzegają wielu rzeczy.
A jak na to, co mówisz reagują dzieci i młodzież?
Część przychodzi po spotkaniu, prosi o rozmowę na osobności. Mówią, że mają problem. Są też tacy, którzy nie chcą o tym rozmawiać, ale reagują w szczególny sposób… Ja doskonale znam te reakcje. Wzrok ucieka itp. No i śmiech. To jest wyparcie. Tam gdzie jest największy śmiech, tam jest największy problem.
Nie masz jeszcze dzieci, ale myślałeś już jakie chciałbyś mieć z nimi relacje?
Chciałbym jak najczęściej mówić im, że są fantastyczni, wartościowi, kochani i że jestem z nich dumny. Nie wiem czy mi się uda, ale będę się starał. Wolę być autorytetem niż złym policjantem. Kochać , a nie ganić, ale umieć też powiedzieć "nie", jeśli to będzie konieczne. Marzę, aby moje relacje z dziećmi były właśnie takie.