John Carr był prelegentem na listopadowej konferencji "Masowa konsumpcja pornografii przez dzieci jako istotny problem społeczny" organizowanej przez Stowarzyszenie Twoja Sprawa. Mówił m.in., dlaczego jego kraj postanowił podjąć działania w kwestii ograniczenia dostępu dzieci do pornografii.
John Carr powołał się m.in. na badania dotyczące kontaktu dzieci z treściami pornograficznymi w internecie. - Innym czynnikiem motywującym nas do działania, a pracuję z organizacjami zajmującymi się dziećmi, były zgłoszenia od rodziców, których 14-letnie córki prosiły o operację powiększenia biustu. Oglądały zdjęcia kobiet na stronach pornograficznych i myślały, że tak trzeba wyglądać, żeby znaleźć chłopaka – powiedział. Rodzice nastoletnich chłopców opowiadali, jak ich synowie niepokoili się, ponieważ sposób, w jaki seks jest przedstawiany na niektórych stronach pornograficznych, krępował ich i sprawiał, że myśleli, że tak to się robi – dodał.
- A zatem, na podstawie rozmaitych obserwacji stwierdziliśmy, że musimy coś z tym zrobić i postanowiliśmy podążać tą samą drogą, jak w przypadku hazardu: od tej pory, jeżeli chcesz publikować materiały pornograficzne na terenie Wielkiej Brytanii, będziesz musiał, jako podmiot publikujący pornografię, upewnić się, że dzieci nie będą miały do niej dostępu. Sposób, aby to osiągnąć, jest taki sam jak w przypadku hazardu, czyli wprowadzenie mechanizmu weryfikacji wieku, który blokuje dostęp do strony osobom poniżej osiemnastego roku życia – podkreślił.
Jak powiedział, odpowiednią ustawę już w Wielkiej Brytanii przyjęto (więcej na ten temat tutaj), trwają końcowe prace nad przepisami wykonawczymi. Zostały już one przedstawione parlamentowi.
"Silny przekaz"
Brytyjski ekspert podkreślał, że dzieci nie powinny mieć dostępu do pornografii. - Myślę, że to bardzo przekonujący i silny przekaz. Nie chodzi o cenzurę. Wszystko, co jest legalne w internecie dzisiaj, będzie nadal legalne. Każdy, kto chce korzystać z takich materiałów dziś, nadal będzie mógł to robić. Jedyna różnica będzie polegała na tym, że będzie musiał przejść weryfikację wieku, ale przecież i tak musi to robić, kiedy chce kupić alkohol, tytoń, albo kiedy chce uprawiać hazard w sieci – ocenił.
- Nie ma tym nic radykalnego. Takie kroki są coraz powszechniej akceptowane na różnych płaszczyznach, to nie jest atak na wolność słowa. Zdecydowanie nie. Chodzi tylko o ochronę dzieci - podsumował John Carr.
Więcej na temat brytyjskich przepisów tutaj.