Amerykański psycholog przebadał 20 tysięcy młodych mężczyzn. Twierdzi, że dziś, kiedy pornografia jest powszechnie dostępna, co jest zupełnie niespotykane na przestrzeni historii, mężczyźni łączą gry komputerowe z oglądaniem pornografii (średnio dwie godziny tygodniowo). Jest ona dla nich przerwą w graniu.
Profesor twierdzi, że jego badania dowodzą, że uzależnienie od gier i pornografii "zaczyna zmieniać funkcjonowanie mózgu". – Zmienia się układ nagrody, zwany też ośrodkiem przyjemności, produkuje nowy rodzaj podniecenia i uzależnienia. Mózgi tych chłopców stają się cyfrowo przeprogramowane – tłumaczył Zimbardo w jednym z wywiadów dla BBC.
Pytany o przykład myślenia osoby uzależnionej od gier i pornografii przytoczył młodego człowieka, słowa, które mówią wszystko: "Kiedy jestem w klasie, żałuję, że nie gram w World of Warcraft, kiedy jestem z kobietą, żałuję, że nie oglądam pornografii, ponieważ tam nigdy nie będę odrzucony…".
Zamknięta poczekalnia
W Polsce póki co nie ma badań ukierunkowanych tak precyzyjnie jak te amerykańskie.
Seksuolog prof. Michał Lew-Starowicz, komentując w swej książce wnioski Zimbardo na temat zależności między intensywnym oglądaniem pornografii, graniem w gry komputerowe a problemami społecznymi, seksualnymi i motywacyjnymi, podkreśla, że "zazębianie się świata realnego i wirtualnego może być niebezpieczne, bo zaburza percepcję, tworzy iluzję, upraszcza, a właściwie spłaszcza rzeczywistość. Może prowadzić od pobudzenia do uzależnienia".
Tłumaczy też, że łatwa stymulacja i uzyskiwana gratyfikacja zmniejszają motywację do podejmowania różnych starań, bo "mózg woła: już mi dobrze!".
W książce "Kochanie czy klikanie" wspomina też o problemie młodych ludzi z nawiązywaniem kontaktów w realu. Ucieczka z wygodnego świata wirtualnego staje się trudna i uciążliwa. "Nieraz miałem do czynienia z młodymi, inteligentnymi, ale bardzo nieśmiałymi pacjentami. Dobrze im wychodziły pogawędki z rówieśnikami na czacie, ale na spotkanie czy randkę nie wychodzili od wielu miesięcy. Źle znosili bezpośrednie relacje, bali się, że okażą zdenerwowanie, zablokują się. Kontakty w cyberprzestrzeni uwalniały ich z poczucia samotności, ale zamiast pomostem do żywego kontaktu z drugim człowiekiem stawały się zamkniętą poczekalnią…" – podkreśla.
Drzwi "cel"
Prof. Lew-Starowicz dodaje , że zjawisko izolacji wraz z rozwojem technologii nasiliło się niebezpiecznie np. w krajach azjatyckich. "Młodzi ludzie, zwykle młodzi mężczyźni, przestają wychodzić z domu, a niektórzy ograniczają się nawet do przestrzeni własnego pokoju. I trwa to wiele miesięcy. Drzwi swoich »cel« uchylają tylko po to, by ktoś z rodziny wsunął im przez nie jedzenie. Swoje kontakty społeczne ograniczają wyłącznie do wirtualnych".
Czy powinna nam się zapalić czerwona lampka? Specjaliści są zgodni – nie wpadajmy w przesadę i panikę. Nowe technologie stały się nieodłącznym elementem życia, i to się już nie zmieni. Ważne jest, by nauczyć się w tym świecie funkcjonować, być czujnym, by nie wymknął się on spod kontroli. I może należy się jednak zastanowić, zanim kolejny raz danego dnia "dla świętego spokoju" damy kilkulatkowi tablet lub smartfon…